Co to jest Catch and Release - Złów i Wypuść ?
Catch and Release - to nowy trend, moda ze wschodu? Czy może Złów i Wypuść to już konieczność, jeśli chcemy nadal w naszych pięknych wodach łapać rekordowe ryby?
Zacznijmy od kilku prostych zasad C&R które ja z powodzeniem stosuję :
SPRZĘT:- Używaj najmocniejszy zestaw, szczególnie najmocniejszy przypon
- Haki bezzadziorowe
- Podbierak gumowy lub z miękką siatką bez węzłów
- Nie ściskaj ani nie dotykaj skrzeli i oczu ryby
- Nie ląduj ryby na brzegu lub nie wrzucaj jej do łodzi
- Zwilżaj ręce przed dotykaniem ryby
- Odhaczaj rybę najszybciej jak się da
- Staraj się uwalniać rybę w wodzie jeśli to możliwe
- Używaj narzędzi do usuwania haczyka (2zł)
- Usuwaj haczyk wysuwając go po torze wbicia
- Nigdy nie pociągaj za przypon, aby uwidocznić haczyk. Usuwaj haczyk tylko, jeżeli widzisz miejsce jego wbicia i całą ranę. Jeżeli nie możesz usunąć haczyka odetnij przypon i pozostaw go w rybie
Przed wypuszczeniem pozwól rybie zregenerować siły (podtrzymując ją pod brzuchem i za ogon ustaw rybę głową „pod prąd” aż poczujesz, że będzie mogła odpłynąć samodzielnie)
WAŻNE! Jeśli wędkujesz w ciepłej wodzie staraj się stosować wszystko z podwójnym wyczuleniem i prędkością.
Wiemy jak to robić tylko nie wiemy dlaczego. Moim zdaniem Catch and Release to "dobra" moda z wysoce rozwiniętego zachodu. W kilku słowach i na kilku przykładach gatunków ryb postaram się Wam to krótko wyjaśnić.
Zacznijmy od samego początku dlaczego wypuszczamy ryby do wody? Jedni powiadają "nie lubię ryb" inni mówią "mamy tak mało ryb, że dajmy jej żyć dalej a ja pójdę kupić rybę z rybnego".
Oboje mają rację w drugim przypadku - jakoś ta ryba musiała trafić do rybnego i tu moim zdaniem jest główny problem. Mamy mało ryb z dwóch prostych powodów.
- PZW praktycznie wcale nie zarybia naszych zbiorników lub robi to całkowicie za mało
- Dzierżawi zbiorniki w prywatne ręce które prowadzą rabunkową gospodarkę jak i oni sami.
Uważam, że tak naprawdę ci wszyscy amatorzy mięsa co idą na ryby i zabierają każdą rybę do domu dla kota czy na kotlety mielone nie robią tyle szkód co kłusownicy czy tzw. rybacy.
Przecież w naturze też jest mnóstwo drapieżników szkodników takich jak zwykły człowiek np. kormorany czy też wydry. 300 lat temu też były zwierzęta ludzie też wędkowali też poławiali ryby sieciami i jakoś wszystko było ok. To zła gospodarka wodami niszczy nasz rybostan. Tak samo jest w leśnictwie jeśli za dużo wytniemy drzew i za mało posadzimy nowych zacznie brakować tych do wycinki. Proste? W każdym przypadku w każdej branży tak jest.
Ostatnio z racji okresu świątecznego bardzo popularnym tematem był karp. Wracając do tych dwóch wędkarzy ten jeden nie bierze karpia bo nie lubi 10kg karpia którego złapał, faktycznie mięso takiej ryby nie należy do rarytasów. Ten drugi pójdzie kupić żywego karpia ze sklepu. Wielu ludzi mówi, że karp jest szkodnikiem w naszych wodach, nadmierne zarybianie tą rybą degraduję te zbiorniki. Moim zdaniem całkowita bzdura, wędkuję w Austrii gdzie praktycznie każdy zbiornik jest zarybiany karpiem jak i pstrągiem. Jakoś tutaj karpie nie niszczą zbiorników i żyją razem z pstrągiem w jednej wodzie. Gdzie leży problem? Idąc kupić karpia czy pstrąga w sklepie wspierasz prywatne hodowle ryb które no właśnie jak w każdej innej hodowlanej branży. Karmią byle czym, dodają sterydów do szybkiego wzrostu etc. Następnie taka ryba trafia to sklepów i "super smaczny żywy karp" to co widzę w sklepach przed świętami to masakra, jak te ryby w tych prowizorycznych akwariach...
Moim zdaniem będąc na rybach 2-3 mc-e wcześniej i złapiesz karpia takiego który tobie odpowiada 2-3 kg możesz go zabić i do chłodni. 100% będzie lepiej smakował w dzień świąt niż taki z hodowli.
Komentarze
Prześlij komentarz